Docieramy do Dimitrogradu gdzie mamy skoncentrować się jeszcze raz na żołnie, zimorodku i może w końcu czapli nadobnej. Już następnego dnia po poranku kiedy nie przyleciały czaple ale za to niesamowicie współpracowały z nami zimorodki wiem że znalazłem jeszcze jeden temat do fotografowania.
Susły bo o nich mowa mają w pobliżu swoją kolonię, jest ich cała masa. Cała trudność polega tylko na wybraniu właściwej norki. Jedną z nich właśnie sobie wybieram na kolejny poranek. Po południami fotografujemy żołny, których w przygotowanym przez Bogdana miejscu jest naprawdę cała masa. Staramy się pobić rekord żołn na patyku i udaje nam się go wyśrubować do 4 żołn na raz. Ten rekord nie wynika z tego że więcej żołn nie chce siadać w pobliżu, nie mamy po prostu dłuższego patyka.
Kolejne 3 poranki spędzam z susłami wybrana pierwszego dnia nora okazuję się być dobrym wyborem. Susły jak sama nazwa wskazuje sobie śpiochami i nie wychodzą z norek skoro świt, ale gdy już słońce jest nieco wyżej zaczynają się budzić. Leżąc pod siatką czekałem na susła z nadzieją że się wkrótce pojawi. I nagle widzę małą główkę z wąsami wystająca z norki na powiedzmy wysokości peryskopowej, która obserwuje teren wkoło. Gdy już czuje się na tyle bezpieczny wychodzi cały z nory i staje na dwóch łapach wyciągając się jak struna.
To znakomity moment żeby wykonać mu serię zdjęć. Potem ziewa przeciąga się wykonuje toaletę poranną. Kontem oka obserwują od dłuższego czasu drugą norę, gdzie ruch jest zdecydowanie większy i susły obudziły się szybciej. Plan jest prosty jutro atakuję tamto miejsce. Z ciekawych obserwacji w susłowym miejscu numerem jeden jest na pewno atak kraski na przebiegającą drogę mysz wszystko niestety działo się za daleko aby zrobić zdjęcie. Podczas jednego gdy leżałem w trawie odwiedził mnie dudek.
A ostatniego dnia obserwuję niestety udany atak kota na młodego susła. Pisk i rozpacz matki po utracie młodzieńca do tej chwili mam w głowie. Jakby płacz połączony z zawodzeniem coś niezwykłego a zarazem smutnego. Przez ostatnie dni trochę odpoczywam bo te 2 tygodnie codziennego wstawania o poranku i straszne upały w ciągu dnia dały mi w kość. Wyjazd się kończy powoli nadchodzi czas na jego podsumowanie. Bułgaria to kraj pełen pięknych krajobrazów, przemiłych ludzi i dom tych najbardziej z kolorowych ptaków w Europie krasek. Może jeszcze kiedyś uda mi się odwiedzić ten rejon na wiosnę kiedy tereny które odwiedziliśmy podczas naszej wycieczki wydają się byś prawdziwym ptasim eldorado. Polecam każdemu wyjazd do tego kraju pamiętając o tym że warto mieć kogoś na miejscu kto pomoże i pokaże ciekawe miejsca.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz