W tym roku miałem nieco więcej czasu żeby zabrać się za gatunek, który od dawna był moim małym marzeniem. Rycyk to właśnie ptak z którym spędziłem kilka dni w trawach. Kilkudniowa obserwacja żeby poznać miejsce gdzie najchętniej siada i żeruje. Dwa kolejne dni prób już fotograficznie i nic żadnych zdjęć. Dopiero trzeciego coś drgnęło pierwsze zdjęcia, para rycyków w swoich przemarszach po łące wydaje się mnie nie dostrzegać. Czwartego dnia jeden z osobników dostrzega mnie i jest wyraźnie zaciekawiony moją obecnością i to on okazuje się być modelem który będzie mi towarzyszył przez dwa kolejne dni. Stawiam wszystko na jedną kartę i ustawiam się z premedytacją pod światło. Co okazuję się dobrym pomysłem bo rycyk tak jakby wiedział o co mi chodzi, popołudniem i o świcie ustawia się właśnie w tych miejscach w których powinien. I z uporem śpiewają swoją piskliwą pieśń. Pogoda dopisuję i kolejne kadry zapełniają moją kartę. Po porannej sesji opuszczam moje stanowisko i kończę przygodę z rycykami. Podejrzewam że gdzieś w pobliżu pewnie budują gniazdo a ja nie zamierzam im w tym przeszkadzać. Może jeszcze uda mi się kiedyś po fotografować tego niewątpliwego króla naszych łąk.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz