wtorek, 2 kwietnia 2013

Po kolana w śniegu

„Wiosenna” końcówka marca rysuje się zimowym krajobrazem. Ruszam z aparatem w góry by nieco odpocząć i zaczerpnąć świeżego powietrza. Nie obiecuję sobie zbyt wiele po tym dniu. Po pół godzinnym marszu dochodzę w miejsce gdzie śniegu jest naprawdę dużo. Idzie się coraz ciężej i ciężej. Po chwili przemyka koło mnie dzięcioł czarny i z impetem ląduje na pobliskim drzewie. Po chwili zaczyna je z atakować swoim długim mocnym dziobem. Nauczony wieloletnim doświadczeniem wiem że zrobienie zdjęcia dzięciołowi z podchodu nie będzie niczym prostym. Mimo wszystko nie mam nic do stracenia więc robię 10 delikatnych kroków . Staję i wykonuję kilka zdjęć. Kilka kroków i kilka zdjęć. Dzięcioł nie wiele robi z mojej obecności zajęty swoją ciężką pracę. Tylko na moment przestaje, przygląda się mi ale po sekundzie wraca do swojej pracy. Kilka kroków i poziomy kadr całkiem dobrze wypełnia się tym największym występującym w Polsce dzięciołem. Przelatujący nieopodal drapieżnik płoszy mojego ptasiego współpracownika. Podążam więc dalej po 300m kolejny dzięcioł ta sama sytuacja podchodzę spokojnie tym razem udaje się podejść bardzo blisko. Dzięcioł ledwo mieści mi się w pionowym kadrze. Po kilkuset metrach kolejny osobnik i kolejna seria zdjęć. Myślę że ta surowa końcówka zimy a właściwie początek wiosny, sprawiła to że ptaki walcząc o przetrwanie nie za bardzo przejmują się towarzystwem człowieka. Szczególnie tego który nie chce zrobić im krzywdy i stara się być niezauważony przez ptaka. Po 4 godzinnym spacerze wracam do domu wypoczęty a równocześnie zadowolony bo z najlepszymi zdjęciami dzięcioła czarnego jakie mam do tej pory w swoich zbiorach.

1 komentarz:

  1. Ja po czterech godzinach w takich śniegach wracam do domu umordowany masakrycznie :)
    Gratuluję spotkania. Uwielbiam głos czarnego. Jest ich u mnie sporo i potrafią narobić niezłego hałasu.
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń